Jeśli przed koncertem festiwalu Sacrum Profanum na sali rozlega się szelest folii, to wiadomo, że w ruch idą nie chipsy, popcorn czy cukierki, ale zatyczki do uszu. Trzeba było ich użyć, bo Patrick Higgins, amerykański gitarzysta i kompozytor, niespokojny duch eksplorujący odhumanizowane mroki współczesności, grał naprawdę głośno. Grał zresztą nie tylko dla uszu. Zaprezentował program z ubiegłorocznej płyty
Dossier, na której gitara podlega całkowitym elektronicznym przekształceniom. Jednocześnie za pośrednictwem dźwięków sterował wizualizacjami, nie mniej agresywnymi niż potężne zionięcia niskich częstotliwości czy post-minimalistyczne noisowo brzmiące ostinato. To wszystko zadziałało bardziej halucynogennie niż
Pseudacusis pierwszego dnia. Czując drgania w kolanach i kręgosłupie, osuwałem się w jakiś półsen, podobny do tego, któremu uległem podczas ubiegłorocznego wykonania
Elemental II Éliane Radigue, choć ona i Higgins to dwie odległe galaktyki. Pasmo
single player zaczęło się wstrząsająco i hipnotycznie.
Koncert
Holy Presence zapewnił całkowicie odmienne wrażenia. Po raz pierwszy było całkowicie analogowo, a na scenie pojawił się zaklęty krąg wiolonczel z guru Antonem Lukoszevieze. U litewskich kompozytorów Rytisa Mažulisa i Justė Janulytė można by regularnie zamawiać utwory do pasma
pleasure, gdyby takie stworzono.
De plus en plus, wiolonczelowe perpetuum mobile Mažulisa, to jednocześnie zagadka: „co usłyszysz, jeśli to samo zdanie powtórzę (z pewnymi modyfikacjami) kilkadziesiąt razy”. Z kolei
Psalms_cellos Janulytė to utwór zawieszony między chorałem a wydłużoną do granic możliwości wokalizą. Trudno tu uniknąć skojarzeń z
Adagio for Strings Samuela Barbera.
Julius Eastman był osobowością niebywale wyrazistą, czarnoskórym gejem, eksperymentatorem bezkompromisowo idącym na zwarcie z ludźmi i światem. Festiwal ma swój cenny wkład w przywrócenie pamięci o nim, ale opierający się na popowych riffach gitarowych
Holy Presence of Joan d'Arc jakoś mnie nie przekonał. Z zestawienia Eastman – Moondog (SP 2017), wybieram w ciemno tego drugiego. Co innego preludium do
Holy Presence… na głos solo. To sugestywne studium uporczywie kołatającej się w głowie myśli. Czarnoskóra szwedzka wokalistka jazzowa Sofia Jernberg zaśpiewała utwór zjawiskowo, wykorzystując przybrudzoną barwę głosu i przenikliwie wołając „Speak, speak!”. Jeśli kiedyś ukaże się płyta z Pierrot lunaire Arnolda Schönberga, który wykonywała w 2018 roku z Helsingborgs Symfoniorkester, pierwszy ustawię się w kolejce.
Dzień zakończył się w studiu koncertowym Radia Kraków, gdzie festiwal gościł po raz pierwszy. Okazją była premiera debiutanckiej płyty
Diffractions tria IPT (Improvising Piano Trio). Zespoły improwizujące nie mają w Polsce lekko – trudno im zdobyć publiczność i czasami spotykają się z niezrozumieniem włodarzy kultury. W tym przypadku było inaczej (i bardzo dobrze). Trzech muzyków – skrzypek Jakub Bańdur, wiolonczelista Jakub Gucik i pianista Szymon Wójciński – prezentuje nieprzeciętny poziom wzajemnego zrozumienia oraz pomysłowość, której owocem jest powtarzany koncert z improwizacjami na tematy Krzysztofa Komedy do tekstów Marka Hłaski czytanych przez Andrzeja Rozmusa.
Diffractions to nowy koncept oparty na przekształceniach dźwięku ulegającego załamaniom.
In varietas delectamus – cały wachlarz stylistyk został wykorzystany w około 40-minutowej improwizacji. Wyłowiłem z niego cudowne połączenie Rhodesa i fortepianu, które nieoczekiwanie zabrzmiało Debussym i wykrzywionym Musorgskim. Na płycie smaczków jest więcej. Słuchajcie improwizacji, naprawdę warto.
Mateusz Ciupka dla festiwalu Sacrum Profanum