Cookies Ta strona używa plików cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia zindywidualizowanych usług oraz tworzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia w opcjach Twojej przeglądarki. Więcej informacji. Zamknij
Sacrum Profanum 2023

LIKE or DISLIKE

2020-11-09
Pamiętacie stare, ośmiobitowe gry na konsole i komputery, w których za pośrednictwem specjalnych okienek (YES or NO) kierowało się losami postaci? Albo książeczki, w których na końcu każdej strony wybierało się wariant akcji i przeskakiwało dalej? Czasem można było w paru krokach dojść do zakończenia i nagrody, czasem lądowało się w nieskończonej pętli. Film interaktywny „Czarne lustro: Bandersnatch” stanowił hołd złożony tym poliwariantowym narracjom i w ogóle latom 80., kiedy w świecie gier wszystko zdawało się możliwe. Jako widzowie mogliśmy pokierować historią typowego ówczesnego nerda pracującego nad tytułową grą na podstawie książki fantasy i powoli ulegającego (podobnie jak jej autor) obsesji widlastego hieroglifu – rozgałęziającego się w nieskończoność drzewa wyboru.

Taka inspiracja kierowała Piotrem Peszatem w jego kolejnym wielkoformatowym projekcie (po „Grandpa H” czy „Vie et Passion du Christ”), czyli w „PEnderSZATch”, który miał swoją premierę wczoraj na Sacrum Profanum. „Młody, zdolny kompozytor z Krakowa” ponownie wykorzystał swoje nazwisko, postać i autobiografię (po „Peszat Got Talent” czy „Artist’s Way”), tym razem jeszcze bardziej wprost. Jako absolwent Akademii Muzycznej, która od 1 stycznia 2021 roku będzie nosiła imię Krzysztofa Pendereckiego, postanowił także zmierzyć się ze swym poprzednikiem, stąd dość zagmatwany tytuł utworu. Peszat kontynuuje również zwyczaj komentowania aktualnego życia społecznego i politycznego swoją muzyką (po „Lucifer Trans” i „Untitled Folder”).

Wszystkie te pozornie znane elementy zostały jednak wprzęgnięte w naczelną ideę poliwersyjnej i otwartej formy segmentowej, w której decydujący i demokratyczny głos miała publiczność. Mogła ona co kilka minut głosować (LIKE or DISLIKE) na platformie PLAY KRAKÓW lub w aplikacji Vevox dzięki indywidualnym kodom dostępu. Ambitne zamierzenie technologiczne nie od razu się powiodło, cały utwór zaliczył kilkanaście minut opóźnienia, a – przynajmniej na moim komputerze i łączu – transmisja wielokrotnie się rwała i „usterkowała”. Irytowały także techniczne przerwy i pokawałkowana narracja całości, choć rozumiem, że trudno było inaczej.

Na scenie zobaczyliśmy piramidalnie ustawiony zespół Spółdzielni Muzycznej oraz ubranego w dresik Peszata, który stał na samej górze za konsoletą niczym kapłan odprawiający liturgię. Wątek religijny zaznaczył się zresztą także w jednym epizodzie z muzykiem-księdzem wygłaszającym kazanie na ambientowym tle. Nieprzypadkowo, bo cały „PEnderSZATch” przenikają jak najbardziej współczesne postaci i konflikty. Publiczność odpowiadała na pytania o papieża, Wałęsę i Pendereckiego, o kościół i pedofilię, demokrację, wybory i epidemię. Kompozytor całkiem trafnie opisał trapiącą polskie społeczeństwo polaryzację, która nie pozostawia miejsca na postawy pośrednie, na cokolwiek między LIKE a DISLIKE.

Analogicznie (czy trafnie?) wpisał w te opozycje także zjawiska środowiskowe: muzykę współczesną i hip hop, Warszawską Jesień i Sacrum Profanum, Spółdzielnię Muzyczną i Hashtag Ensemble. Zależnie od przeważającego głosu publiczności odgrywane były odpowiednie warianty muzyczne z instrumentami, elektroniką i wideo w różnych proporcjach, choć bez jakichś prostych konotacji czy sampli. Czy faktycznie alternatywne wersje aż tak się różniły? Jak dźwiękowo skomentować rolę papieża w tuszowaniu kościelnych skandali? Po wysłuchaniu „PEnderSZATch” w mojej głowie kłębiły się kolejne obsesyjne pytania, a przy zasypianiu pod powiekami widziałem widlasty hieroglif.

Jan Topolski („Glissando”) dla Sacrum Profanum