Cookies Ta strona używa plików cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia zindywidualizowanych usług oraz tworzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia w opcjach Twojej przeglądarki. Więcej informacji. Zamknij
Sacrum Profanum 2023

Fortepianowa diwa nowej muzyki

2020-10-30

Małgorzata Walentynowicz to prawdziwa fortepianowa diwa nowej muzyki. Aktorska charyzma, ekstrawaganckie stroje, wybredny dobór repertuaru, autorskie dodatki i inwencja. Tym razem rzuciła wyzwanie samemu Stanleyowi Kubrickowi, a za sekundantki służyły siostra Dorota Walentynowicz (odpowiedzialna za inscenizację) oraz kompozytorka Nicole Lizée (odpowiedzialna za muzykę). Koncert, zrealizowany w ramach ministerialnego programu „Kultura w sieci”, odbywa się na scenie pustego teatru czy kina, z ekranem za fortepianem. Wprawne oko od razu dostrzeże rekwizyty-fetysze wyniesione z „Lśnienia”: starą maszynę do pisania i geometryczny dywan (gdzie go można kupić?!).

W tej scenerii rozgrywa się dekonstrukcja obrazu i dźwięku wybranych, zazwyczaj kluczowych scen z Kubrickowskich arcydzieł. Jest Alex śpiewający w deszczu i wariujący od Ludwiga vanz „Mechanicznej pomarańczy, jest wyłączanie Hala z „2001: Odysei kosmicznej”, jest i Danny na rowerku oraz znudzony ciągłą pracą i brakiem zabawy Jack z „Lśnienia”. Lizée to kanadyjska kompozytorka wychowana na kinie i teledyskach (obejrzyjcie jej przezabawne „Black MIDI”!). Zapętla tu pojedyncze frazy jak „redrum” czy „singin”, zwalnia lub przyspiesza wszystko do granic przyzwoitości i bawi się montażem. Pojedyncze gesty bohaterów ujawniają czasem swój memiczny charakter (rozszerzone ze strachu oczy Wendy), a czasem piękno ruchu (skoki i kopniaki Alexa).

Czemu to jednak ma wszystko służyć? Lizée skomponowała kilka audiowizualnych miksów swoich ulubionych reżyserów: Alfreda Hitchcocka, Davida Lyncha, Quentina Tarantina. Wpisują się one w prężny nurt wideoesejów, jednak w warstwie wizualnej nie wnoszą nic oryginalnego do wielokrotnie już analizowanych filmów. Żeby się przekonać, jak bardzo zanalizowanych, polecam obejrzenie znakomitego dokumentu „Pokój 237” Rodneya Aschera, zbierającego kilka najbardziej odjechanych, fanowskich odczytań „Lśnienia” Kubricka. Złośliwie można by rzec nawet, że Nicole Lizée sprytnie podczepia się pod nazwiska znacznie bardziej (u)znanych twórców.

Kompozytorka broni się jednak na swoim boisku: za każdym razem zusterkowanym fragmentom ścieżki dźwiękowej oryginałów towarzyszy gęsta partia fortepianu na żywo. Partia ta czasem jest onomatopeicznym przedrzeźaniem, czasem rytmiczną lub brzmieniową wariacją na temat; bywa taperskim komentarzem, ale i ironicznym kontrapunktem. I tu na scenę wkracza Małgorzata Walentynowicz. W wypasionych pawich butach i skórzanej sukience z kołnierzem – może nawet bardziej w stylu Lyncha niż Kubricka – z oddaniem interpretuje performatywną partyturę. Gra nie tylko na klawiaturze fortepianu, ale też maszyny do pisania; wraz z Jackiem rzuca piłeczkami w struny i ekran oraz wraz z kosmonautami Discovery One chrapliwie oddycha. Walentynowicz nie zapomina przy tym o artykulacyjnych niuansach i ekspresji całości. To jest jej autorski recital, jej gwiazdorski występ fortepianowej diwy.

Jan Topolski („Glissando”) dla Sacrum Profanum