Cookies Ta strona używa plików cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia zindywidualizowanych usług oraz tworzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia w opcjach Twojej przeglądarki. Więcej informacji. Zamknij
Sacrum Profanum 2023

Trzęsienie ziemi za nami, a napięcie dopiero rośnie!

2016-10-03

Czekany, liny i raki. Butle tlenowe i kilka warstw odzieży termicznej. Aby pójść w wysokie Himalaje potrzebujemy nie tylko tych atrybutów, ale także długiego treningu, oszczędności i przygotowań. W ramach tych ostatnich warto dla przykładu pojechać w Tatry. Widoki piękne, a przy okazji możemy sprawdzić, czy sprawia nam przyjemność wchodzenie pod górę. Mimo filareckich nawoływań o sile i zamiarach każde ekstremum warto bowiem zacząć od czegoś leżącego bliżej codzienności. Tak właśnie rozpoczęła się 14. edycja Sacrum Profanum.

Festiwal zaczął się bowiem koncertem kolektywu, który buduje pomosty nad pieczołowicie wykuwaną przepaścią rozdzielającą światy muzyki klasycznej oraz popularnej. Bedroom Community, bo o nim mowa, to licząca dekadę islandzka grupa artystów – kompozytorów i wykonawców, najczęściej łączących oba te przymioty. Koncert Whale Watching – dziesięciolecie Bedroom Community i inauguracja Sacrum Profanum – to było podwójne święto!

Na scenie Sali Audytoryjnej ICE Kraków stanęło dwóch założycieli wytwórni, Valgeir Sigurðsson i Nico Muhly. Z nimi Nadia Sirota, wybitna altowiolistka, śpiewający, dyrygujący lub grający na perkusjonaliach Jodie Landau, Daníel Bjarnason na fortepianie i z batutą, wiolonczelistka Sæunn Þorsteinsdóttir i Liam Byrne na jedynym instrumencie z jelitowymi strunami – violi da gamba. Za nimi krakowska Spółdzielnia Muzyczna, młodzi instrumentaliści, którzy rozszerzyli skład islandzkiego kolektywu i dodali aranżacyjny rozmach. Publiczność wrzucona na huśtawkę z jednej strony dotykała gładkiej melodii, przefruwała nad drone’owymi równinami, by na drugim biegunie dotknąć czystej muzyki współczesnej. Z płynnością wahadła muzycy Bedroom Community przebiegali pomostami balansującymi nad tatrzańskimi przepaściami. Altówkowe koncertujące popisy Siroty (kompozycja Tristan Da Cuhna), wciągający, odarty z brawury śpiew Landaua (Night Music), odważne połączenie zawodzącej violi podlanej mglistym elektronicznym tłem (Drones for Viola da Gamba)... Wreszcie wspaniała śpiewaczka Barbara Kinga Majewska, która w utworze Mothertongue błyskotliwie spuentowała koncert wyśpiewując w swoim ojczystym języku pewnym, ruchliwym głosem najróżniejsze adresy, także szpitali psychiatrycznych. Tak, wieczór otwierający tegoroczne Sacrum Profanum był szalenie... wspaniały!

Tymczasem dzień drugi to już Himalaje. Po treningu z Islandczykami wszystko zdaje się prowadzić ku szczytom muzyki XX-wiecznej – bo są nimi niewątpliwie dwie kompozycje Luciana Berio, które za sprawą wybitnych kameralistów ansamblu Musikfabrik publiczność usłyszała w Sali Teatralnej ICE Kraków. Kompozycja Points on the curve to find (1974) otwierająca koncert zatytułowany Acousmatic 2 października to brawurowa partia fortepianu będąca punktem wyjścia dla pozostałych instrumentów. Pędzący przez kolejne muzyczne krajobrazy instrumentalny pociąg, którego lokomotywą były palce bezbłędnego pianisty – Ulricha Löfflera. Tymczasem drugi, zaprezentowany po przerwie utwór Berio Naturale (su melodie siciliane) z 1985 roku to popis altowiolisty Axela Poratha, który z łatwością prezentował całe spektrum emocji za punkty wyjścia przyjmując skrawki tradycyjnych południowowłoskich melodii. Towarzyszył mu na instrumentach perkusyjnych Dirk Rothburst, subtelnie podkreślający lub puentujący partię altówki, zaś dominantą utworu był poruszający głos sycylijskiego śpiewaka Peppina Celano zarejestrowany przez kompozytora z końcem lat 60. Echo (przeszłości) jako początek (utworu), zaskakujące odwrócenie.

Kontakt z XX-wiecznym klasykiem był niewątpliwą ucztą, ale oczekiwanie publiczności dążyło ku dziełom młodego polskiego kompozytora – Marcin Stańczyka. Tym bardziej, że obie były intrygujące: pierwsza, Blind Walk z 2015 roku, to spacer brzegiem morza, dżunglę, miasto... Cokolwiek przyszło do głowy słuchającym utworu było właściwe – instrumentaliści Musikfabrik prowadzeni przez dyrygenta Diega Massona krążyli między mającymi zasłonięte oczy słuchaczami zaskakując dźwiękami z każdej strony. Organicznymi i industrialnymi, subtelnymi i drapieżnymi, spektrum było niesłychane. Ten niezakłócony przez inne niż słuchowe bodźce strumień zaskoczeń został przyjęty wyjątkowo entuzjastycznie, podobnie jak kompozytor, który został zaproszony na scenę i nagrodzony owacjami.

Wieczór zakończył utwór szczególny – some drops..., zamówienie festiwalu Sacrum Profanum, którego partnerem jest Instytut Adama Mickiewicza. Premierowe wykonanie ujawniło statyczny niezwykle spójny charakter kompozycji, w której plamy harmonii i skrawki melodii rozpływają się w całości dzieła niczym słyszalny zza pleców słuchaczy deszcz. Zdawało się, jakby some drops... nie zmierzało w określonym kierunku, ale raczej rozciągało się we wszystkie strony i kurczyło ukazując elastyczność muzycznej materii, nad którą wkradała się koncertująca partia trąbki z dwiema czarami, nietypowego instrumentu nad którym wybornie panował Marco Blauuw.

Pierwsze dwa wieczory Sacrum Profanum nakreśliły dwa z trzech nurtów organizujących jego 14. edycję. Wyraźnie i obiecująco. A spoglądając w program festiwalu mamy powody podejrzewać, że został ułożony zgodnie z przepisem Alfreda Hitchcocka. Skoro za nami trzęsienie ziemi, należy spodziewać się wytrącenia z orbity.